Forzaitalia 2021 Rozalin

W tym roku po rocznej przerwie i edycji online, udało się zorganizować tradycyjny zlot. Powrócił do Rozalina, gdzie odbył się już raz w 2014 r. Wtedy mnie nie było, więc miałem okazję poznać nowe, piękne jak się okazało miejsce.

Pogoda niestety nie dopisała, ale jak na całodniowe opady i temperaturę poniżej 10 stopni Celsiusza, frekwencja nad wyraz dopisała. Odbyły się wszystkie zaplanowane punkty programu. Poniżej kilka zdjęć pojazdów, które najbardziej mi się podobały.

Na początek Lamborghini Huracan, które udało się obejrzeć jeszcze przed oficjalnym otwarciem imprezy, bo dostarczono je w piątek.

Na zlocie swoją polską premierę miała Alfa Romeo Giulia GTAm. Poczytać o niej można w świetnym artykule Maćka Ziemka.

Maserati Granturismo GT4 to prawdziwy torowy bojownik, noszący ślady walki. Jego historię opisuje ten artykuł.

Nie zabrakło mojej ulubionej 155. Coraz mniej tego modelu pojawia się na zlotach.

Inne ciekawe pojazdy, w tym kilka interesujących modeli Ferrari poniżej.

Ścieżka w koronach drzew – Jańskie Łaźnie

Ciekawe miejsce do odwiedzenia znajduje się w czeskiej części Karkonoszy. To ścieżka w koronach drzew w Jańskich Łaźniach. Spacerujemy na wysokości koron drzew podziwiając piękne widoki, ale przy okazji jest też walor dydaktyczny – można dowiedzieć się wiele o ekosystemie, jakim jest las. Interesująco opisane tabliczki na trasie z możliwością ich tłumaczenia na język polski przy pomocy aplikacji. W sezonie może być problem z zaparkowaniem, ale rotacja na dużym parkingu przed obiektem sprawia, że wystarczy poczekać kilka lub kilkanaście minut.

Oprócz ścieżki znajduje się wysoka na ponad 30 metrów wieża, na której szczyt wchodzi się spiralną pochylnią. Z góry roztaczają się niesamowite widoki na czeską część Karkonoszy. Zejść można tą samą drogą lub zjechać rynną (zjazd płatny).

Na miejscu jest oczywiście sklep z pamiątkami i okolicznościowymi gadżetami, można też coś zjeść i wypić. Ceny umiarkowane, a miejsce ciekawe i warte odwiedzenia. Wizyta za południową granicą to również okazja do zaopatrzenia się w wyśmienite, czeskie piwo.

Padwa – dzień 4

Ostatni dzień pobytu w Padwie upłynął na spacerach i oglądaniu tego pięknego miasta. Po drodze na śniadanie natknęliśmy się na informację o pierwszej śmiertelnej ofiarze koronawirusa we Włoszech – i to właśnie w Padwie.

Zjedliśmy pyszne śniadanie w Caffeine i poszliśmy obejrzeć najciekawsze miejsca w mieście: bazyliki św. Justyny i Świętego Antoniego. Obie monumentalne, przeogromne. Zajrzeliśmy też na padewski Uniwersytet, na którym przez pół roku studiował Wojtek.

Akademik, w którym mieszkał Wojtek.

Wstąpiliśmy też na Aperol do rowerowej knajpy L’Eroica. Powrót do mieszkania i szykowanie się do podróży zakończył nasz krótki wypad do Włoch. Nie przypuszczaliśmy nawet, że mieliśmy ogromne szczęście i ta wycieczka była w ostatnim możliwym terminie. Chwilę później pandemia zaczęła szaleć w Europie, szczególnie we Włoszech – również w rejonie, w którym byliśmy.

L’Eroica – klimatyczna knajpa w Padwie

Nazwa miejsca pochodzi od wyścigu kolarskiego rozgrywanego w Toskanii jesienią. Mogą w nim startować rowery wyprodukowane przed 1987 rokiem. Również uczestnicy wyścigu ubierają się w stroje z tamtych (lub wcześniejszych) lat. Można tu coś przekąsić, napić się pysznej kawy czy Aperolu i obejrzeć relacje z imprez kolarskich. Dla przyjeżdżających rowerem są na ścianie wieszaki, na których można sprzęt zaparkować. Jest też klika starych rowerów, trochę kolarskich pamiątek, a także koszulki i plakaty, które można kupić.

Werona

Po zwiedzonej dzień wcześniej Wenecji miasto Romea i Julii nie robi już takiego wrażenia, ale również jest ciekawa i piękne. Rynek, w którego centrum stoi licząca 2000 lat Arena, urokliwe uliczki czy stare kamienice. No i oczywiście słynny balkon, choć w tym mieście są zdecydowanie ładniejsze.

Arena – rok budowy I w. n.e.

Trafiliśmy na karnawał nazywany tu kluskowym piątkiem (il Venerdi Gnocolartu opis święta). Towarzyszy mu parada mieszkańców miasta i okolic – zarówno piesza, z orkiestrami, jak też na ruchomych platformach – często bardzo kiczowatych. Młodzież w tym czasie obsypuje się mąką, taka tradycja.

Wenecja

Miasto to turystycznie bardzo oklepany temat. Jednak na każdym, kto pojawia się tu po raz pierwszy z pewnością musi robić wrażenie. Dla przybywających tam koleją już samo wyjście z dworca na stacji Venecia St. Lucia zapiera dech, ponieważ od razu widzimy to, co znane jest z filmów i pocztówek – na mnie takie wrażenie wywarło. I jeśli ktoś nazywa jakieś miasto Wenecją północy wschodu czy czegokolwiek innego uważam, że to bzdura. Wenecja jest niepowtarzalna i niesamowita.

Smaczku całości dodaje fakt trafienia tam podczas trwającego karnawału (po dwóch dniach trwania przerwanego z powodu pandemii), co jest przeżyciem niesamowitym. Spacerując po wąskich, często ciemnych weneckich zakamarkach, co chwilę można napotkać postać w przepięknym stroju. Są oryginalne i pewnie niezmiernie kosztowne – widać, że włożone w nie została masa pracy i prawdopodobnie mnóstwo pieniędzy. Są różne style przebierania się, jednak taki „tradycyjny” wenecki góruje nad innymi. Bezkompromisowe fryzury czy steampunk jest jeszcze w mniejszości. Przebierańcy cierpliwie pozują do zdjęć na tle pięknej, weneckiej architektury, przybierając różne pozy pasujące do stroju, w które są przebrane – wrażenie niesamowite! Warto wybrać się do Wenecji w tym właśnie czasie.

Oczywiście spacer po tym niesamowitym mieście, obejrzenie wnętrz kościołów to punkt obowiązkowy, ale koniecznie też należy usiąść w którejś z kawiarni, wychylić cappuccino czy espresso zagryzając czymś słodkim.

Padwa – dzień 1

Ponieważ zbliżał się koniec włoskiej przygody Wojtka w programie Erasmus, pod koniec lutego postanowiliśmy go odwiedzić w Padwie i przy okazji zobaczyć choć kawałek pięknej Italii.Wprawdzie z południa Europy zaczęły już dochodzić pierwsze wieści o groźnym koronawirusie i początkach pandemii, bilety były już kupione, noclegi zarezerwowane, więc ruszyliśmy.

Po prawie całodniowej podróży powietrzem, lądem i różnymi środkami komunikacji wieczorem dotarliśmy do Padwy. Udało się zrobić jedynie krótki rekonesans po urokliwych uliczkach tego pięknego miasta. Jest ich mnóstwo, wszystkie otoczone starą zabudową, a chodzi się nawet nie po kostce tylko po ulicach wyłożonych kamieniami – wrażenie niesamowite.

Dłuższy spacer po mieście zostawiliśmy na ostatni dzień pobytu..