Alfa Romeo 156

Historia

Wszystko zaczęło się od pewnego maila, który dotarł do mnie w trakcie trwania długiego, czerwcowego weekendu. Babcia z dziećmi była nad morzem na wczasach, a my z żonką korzystaliśmy z dwóch tygodni wolności, co wiązało się z późnym chodzeniem spać i wzrostem spożycia pewnego gatunku napojów. Rankiem 18. czerwca 2003 r. odpaliłem komputer i do mojej skrzynki zaczął ściągać się jakiś ciężki mail. Był od niejakiego Johnka z Warszawy, z którym poznaliśmy się na czerwcowym IX zlocie IK@Ra w Jachrance obok stolicy. Rozmawialiśmy o Alfach, pytałem się o jego stronę internetową gdzie zamieszcza oferty sprzedaży używanych aut. Akurat strona nie działała, ale obiecał mi dać cynk jak będzie miał coś ciekawego. W sumie niezobowiązująca rozmowa nowo poznanych ludzi, którzy dzielą wspólną pasję.
Wracajmy jednak do maila – oto jego treść:

Witaj Miras !!!
W tej chwili moja stronka nie działa … zapomniałem opłacić domenę, ale mam nadzieję, że niebawem będzie znów widoczna. Bardzo się cieszę, że napisałeś do mnie ! 🙂
W tej chwili posiadam do sprzedania AR 156 1.8 ’99 roku. kolor – cosmo blue, absolutnie bezwypadkowa, jeździ nim kobieta zresztą doskonale znam ten samochód ponieważ cały czas serwisują ten samochód u mnie w ASO. Jeśli naprawdę chcesz kupić dobre autko….. to ten samochód naprawdę polecam, jest to „IGŁA” jak nówka, zresztą sam zobaczysz na fotkach tej Alfy (dołączam zdjęcia). W tej chwili nic nie trzeba inwestować w ten samochód, jest naprawdę ideał i cena też nie jest wysoka bo trzeba zapłacić za nią ( jak dla Ciebie) 33 000 pln. Zresztą zobaczysz sam!!! :-))
Jak byś był zdecydowany …daj znać.

Hmm… propozycja bardzo kusząca. Co robić – przecież wcale nie planowałem zmiany samochodu (zwłaszcza po ostatnich wydatkach na 146), ale taka okazja! I do tego cena – czy to jakiś znak, że ma kosztować tyle co poprzednia? 156 to moje marzenie – czyżby nadszedł czas by się spełniło? Bitwa z myślami trwa, w oczekiwaniu na żonkę (wyszła na zakupy) oglądam zdjęcia przysłane mailem. Wreszcie jest z powrotem – czytam list, pokazuję. Gapimy się oboje i zapada decyzja – BIERZEMY JĄ!
Zaczyna się totalne wariactwo – kombinujemy pieniądze, bo narazie 146 nie mogę sprzedać. Jeśli okazałoby się, że nie zechcę tej 156? Do tego u mnie w firmie sezon urlopowy a po samochód trzeba jechać do Warszawy i to w środku tygodnia. Noce dzielące mnie od wyjazdu są w zasadzie nieprzespane.

Wreszcie 26. czerwca o 4 rano razem z przyjacielem Grzesiem G. i znajomym, który powoził grzesiową 146 td jedziemy do stolicy. Grzesiu zaoferował swoją pomoc w transakcji, bo widząc mój amok w oczach stwierdził, że przyda się ktoś trzeźwo myślący. W Warszawie jesteśmy ok. 8 i spotykamy się z Johnkiem na parkingu przy dworcu centralnym. Spacerkiem idziemy do biurowca, gdzie pracuje pani Marzena, aktualna właścicielka Alfy.
Stoimy, czekamy obok salonu mercedesa (który w owym biurowcu się mieści) i wreszcie na parking wjeżdża to granatowe COŚ. W zasadzie na sam widok wiedziałem, że nie ma specjalnie o czym rozmawiać. Obejrzałem samochód, przesympatyczna pani Marzena przewiozła mnie kawałek i poszliśmy do biura, w którym pracowała żeby dopełnić formalności. Jako że auto kupowałem od firmy zwolniony byłem z 2-procentowego podatku. Właścicielka dodatkowo zrobiła mi niespodziankę w postaci kompletu zimowych opon na oryginalnych alfowskich alufelgach. Ponieważ chciała jak najlepiej, dzień wcześniej pojechała do myjni i kazała wyczyścić również wnętrze. Panowie byli nadgorliwi i tapicerkę wyprali, więc całą drogę do domu jechałem siedząc na foliowych pokrowcach.
Kiedy już załatwiliśmy wszystkie papierkowe formalności i odwiedziliśmy banki celem przerzucenia gotówki, czas było ruszać do domu. Jeszcze tylko zjadłem najdroższą jajecznicę w moim życiu (ech ta stolyca…) i już mogłem rozsiąść się w spełnionym marzeniu. Oczywiście wyjeżdżając z Warszawy pogubiłem się , ale już po pół godzinie mknąłem trasą katowicką na południe.
Początkowo traktowałem auto ostrożnie poznając sposób jego prowadzenia, przyspieszenie, aż poczułem jego moc i nagle okazało się, że jadę z prędkością podróżną 160 km/h. Emocje powoli zaczęły opadać, zmęczenie zaczęło dawać znać o sobie, więc zjechałem na parking żeby nowy nabytek nie doznał uszczerbku już na samym początku.
Szczęśliwie około 17 dojechałem do Wrocławia, chwila odpoczynku i pojechaliśmy z żonką rozkoszować się nowym nabytkiem.
Wieczorem na liście dyskusyjnej klubu pojawił się taki mail:

Witam Szanownych
W dniu dzisiejszym do składu lokomotywowego dołączył kolejny wagon (nie sportwagon). Otóż stałem się posiadaczem (szczęśliwym jak diabli) 156 1,8 TS! Jestem po kilku nieprzespanych nocach i dzisiejszej wycieczce do stolicy. Powrót mimo zmęczenia był radością w czystej formie, upajaniem się jazdą. Więcej napiszę jak ochłonę i zacznę normalnie widzieć na oczy 🙂 Jednak nie mogę nie wspomnieć o człowieku, dzięki któremu stałem się posiadaczem tego cuda. WIELKIE DZIĘKI dla JOHNKA, który wszystko zorganizował i dzięki któremu to auto trafiło właśnie w moje łapska.
Niestety ze składu wrocławskiego odczepiony zostanie jeden z dwóch boxerów, ale jest nadzieja, że dołączy do równie zacnego teamu 🙂
To narazie tyle.

Pozdrawiam
Miras N – Wrocław

Bardzo miłe były wszystkie gratulacje spływające z całej Polski. Również duże było zaskoczenie klubowych kumpli z Dolnego Śląska, którzy nic nie wiedzieli o moich planach, ale czy ja tydzień wcześniej przypuszczałem, że coś takiego się wydarzy?
W sobotę natomiast sprawiłem niespodziankę babci i dzieciakom przyjeżdżając po nich na wczasy nowym autem. Dzieciaki nic nie wiedziały, choć Wojtek słysząc o niespodziance przez telefon stwierdził ze stoickim spokojem: „Pewnie nowa Alfa” 🙂


21. września 2011, po prawie roku publikacji ogłoszeń na różnych portalach ogłoszeniowych, znalazł się nowy właściciel mojej 156. Służyła mi wiernie przez ponad 8 lat, przejechałem nią ponad 50 000 kilometrów, co – zważywszy na czas, w jakim dystans został pokonany – nie było dużą wielkością. Przez ten czas nie miałem z nią większych kłopotów (przebieg eksploatacji dostępny pod odpowiednim linkiem), na koniec pojawiła się rdza na prawym progu w okolicach tylnych drzwi. Nadal uważam, że 156 to najładniejszy produkowany pod koniec XX wieku model Alfy Romeo – jego kształty długo będą ponadczasowe. Na koniec kilka fotek zrobionych do ogłoszenia.

0 komentarz do “Alfa Romeo 156

  1. Alfa 156 ma w sobie niesamowitą magię, ja właśnie zastanwiam się nad zakupem 156ki, ale raczej w wersji 19.jtd 140km w wersji po liftingowej. Cały czas zbieram o niej informację i coraz bardziej mi się podoba, myślę, że jak kupię będę się z niej cieszył tak jak ty, pozdrawiam :]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *