Dzień piąty to wyprawa na południowy-wschód wyspy. Startujemy promem z Lixouri do Argostoli, żeby znowu nie jechać po górach ponad 30 km i kierujemy się w stronę miejscowości Poros. Jest tam niewielki port. Docieramy na miejsce po jakiejś godzinie, a ponieważ panuje straszliwy upał, pierwsze kroki kierujemy do lodziarni.Wbijamy po sporej porcji tamtejszych przysmaków, robimy krótki spacer, wsiadamy do auta i jedziemy kilkanaście kilometrów dalej do miejscowości Skala.
Ta jest już większa, ma bardzo długą plażę. Droga między Poros a Skalą jest kapitalna, ponieważ wije się wzdłuż wybrzeża morskiego. Skala to eleganckie, nieduże miasteczko z bardzo długą plażą. Na miejscu chwilę odpoczywamy w cieniu rozłożystych drzew i nie mając tam nic więcej do roboty jedziemy w poszukiwaniu miejsca do zjedzenia czegoś i poplażowania.
Trafiamy do miejscowości Lourdas – tamtejsza plaża jest wąska, długa i kamienista, leżaki stoją w trzech rzędach, a parkuje się tuż przy plaży. Tu też znajduje się kilka tawern i w jednej z nich postanawiamy zjeść obiad. Tym razem stawiamy na mięsne potrawy kuchni greckiej. Na naszym stole ląduje kleftiko – tradycyjna grecka potrawa z baraniny pieczona w pergaminie oraz wieprzowe w souvlaki.
Początkowo mieliśmy zostać na plaży w Lourdas, ale stwierdziliśmy, że nie bardzo nam się podoba. Wyszukujemy na mapie kolejną, oddaloną o 12 kilometrów plażę Katelios. Po przejechaniu niezliczonej liczby zakrętów trafiamy w urokliwe miejsce położone przy ogromnym, szarym klifie z krótką, piaszczystą plażą i łagodnym zejściem do wody. Kilkadziesiąt metrów dalej, za maleńkim cyplem odkrywamy zatoczkę, gdzie turkusowa woda obmywa wejście do niewielkiej groty – widok i kolor jest przepiękny. Po niezbyt długim poleniuchowaniu wsiadamy w auto i udajemy się do Lidla w Argostoli. Słaby ten sklep – myśleliśmy, że uda się tam zakupić trochę lokalnych specjałów w normalnych cenach, ale niestety były to płonne nadzieje. Po zakupach prostą drogą do portu w Argostoli i z powrotem promem do Lixouri i hotelu.