Dzień trzeci upłynął pod hasłem jaskinie. Z hotelu jedziemy znowu na północ dobrze już znaną nam drogą w kierunku plaży Myrtos, ale w pewnym momencie odbijamy na wschód i docieramy do portu Agia Efimia, gdzie wbijamy porcję przepysznych lodów podziwiając cumujące tam jachty.
Następnie śmigamy w kierunku jaskini z jeziorem – Melissani. Niesamowite miejsce odkryte dopiero w 1953 roku po tym, jak po trzęsieniu ziemi zawaliła się część skał i odsłoniło się podziemne jezioro ze słodko-słoną wodą. Atrakcja jest płatna 7 €, trzeba też swoje oddać w kolejce do łódki, która zabiera na krótki rejs po tym niesamowitym miejscu. Kolorystyka wody jest powalająca, właściwie trudno uwierzyć, że takie barwy występują w naturze.
Z Melissani jedziemy zobaczyć kolejną jaskinię – nazywa się Drogarati. Wejście kosztuje 5 €. Tym razem jest to jest jaskinia upstrzona niezliczonymi ilościami stalaktytów i stalagmitów – robi to niesamowite wrażenie. Panuje tu stała temperatura przez cały rok wynosząca 18 stopni Celsiusza. Jaskinia jest ogromna i łazi się po niej z otwartą gębą, odbywały się tu koncerty. Infrastruktura wokół to basen, ze dwie knajpy i sklepy z pamiątkami. Parking ogromny i pusty.
Stamtąd wracamy do Sami – kolejnej portowej miejscowości nad zatoką, wokół której usadowionych jest kilkadziesiąt knajp, restauracji i kawiarni. Oczywiście cumują tam liczne jachty i przypływają też promy z różnych stron. Rozsiadamy się w jednej z restauracji i próbujemy tradycyjnej kefalońskiej potrawy, czyli Kefalonian Meat Pie. Przypomina nieco mussakę – jest to mieszanina nadzienia ryżu i mięsa w placku, prawdopodobnie z makaronowego ciasta.
Po posiłku krętymi, wąskimi drogami jedziemy na pobliską, jedną z ładniejszych plaż – Antisami. Znowu kamienista, z darmowymi leżakami, ale żeby na nich poleżeć trzeba zamówić coś z baru. Zimna kawa freddo cappuccino jest dobrym wyborem.
Po plażowym leniuchowaniu udajemy się już inną drogą przez środek wyspy do jej stolicy Argostoli, gdzie pakujemy się naszą Pandziną na prom i po kilkudziesięciu minutach lądujemy w Lixouri. Jeszcze tylko krótkie zakupy i do hotelu – kolejny intensywny dzień za nami.