Dzień drugi to wyprawa na północ do jedynego miasteczka ocalałego z trzęsienia ziemi, które miało miejsce w 1953 roku. To przepiękny port Fiskardo, gdzie zatoczka z cumującymi jachtami otoczona jest wianuszkiem barów, kawiarni i restauracji. Atrakcją turystyczną jest rzymski cmentarz i odrestaurowana wenecka latarnia morska, do której idzie się leśną ścieżką. Obiekt zachowany jest w stanie dobrym, można na niego wejść, a z góry roztacza się piękny widok na całą zatokę. Kilkaset metrów dalej znajdujemy ruiny jednej z pierwszych chrześcijańskich świątyń.
Na miejscu zamawiamy przepyszne napoje i zagryzamy je lodami. Cała droga prowadząca w to miejsce ciągnie się skalnymi półkami, skąd roztaczają się cudowne widoki na morze.
Z Fiskardo kierujemy się w dół do twierdzy Assos. Zjazd z głównej drogi jest niesamowity – gnamy ostro w dół agrafkami. Miejsce jest urokliwe, pięknie położone nad malutką zatoczką. Kolorowe domki sprawiają wrażenie, jakby było się w bajce. Startujemy na półwysep, na którego szczycie są ruiny twierdzy, ale upał i niedobór wody sprawia, że po kilkuset metrach rezygnujemy ze zdobycia szczytu i wracamy do miasteczka, gdzie w tawernie zamawiamy przepyszne ryby: stek z tuńczyka i szaszłyk z miecznika, popijając je bezalkoholowym mohito.
Z Assos tym razem wspinamy się do góry przejechanymi wcześniej agrafkami i kierujemy w stronę jednej z najpiękniejszych plaż świata – Myrtos. Po drodze zatrzymujemy się w punkcie widokowym, z którego można zrobić kapitalne zdjęcia plaży z góry, znane z wielu widokówek. Zjazd na plażę to kolejne kilometry krętych, stromych dróg – ale ten zjazd jest tego wart. Plaża kamienista z dość zimną, bardzo czystą wodą. Fale dobijające do brzegu ciągle zmieniają kształt i położenie dna, więc trzeba bardzo uważać próbując się tam kąpać. Buty do wody konieczne. Auto parkujemy przy samej plaży i spędzamy na niej niesamowite chwile. Jest otoczona skałami, a na jednym z jej końców znajduje się niewielka jaskinia – miejsce, w którym można zrobić kapitalne zdjęcia.