Z wrocławskiego lotniska wystartowaliśmy punktualnie. O dziwo podróż trwała pół godziny krócej – trudno powiedzieć dlaczego – może pchały nas pomyślne wakacyjne wiatry? W każdym razie po wylądowaniu na lotnisku w Kefalonii jego obsługa była kompletnie zaskoczona naszym wcześniejszym przybyciem i niespecjalnie przygotowana na obsługę samolotu. Chwilę posiedzieliśmy więc na jego pokładzie, po czym udaliśmy się do lotniskowego terminala. Tu ciekawostka – lotnisko jest na tyle małe, że nie posiada żadnego wewnętrznego transportu i zamiast rękawa czy autobusów do terminala prowadzi po prostu jeden z pracowników. Po odebraniu bagaży znaleźliśmy – o co nietrudno – stanowisko biura Grecos przed wejściem do budynku i zgłosiliśmy nasze przybycie oraz fakt, że wynajęliśmy samochód. Po kilku minutach pojawiła się dziewczyna z wypożyczalni, z którą pojechaliśmy po auto i po kilkunastu minutach formalności dostaliśmy do rąk kluczyk do pięknej, czerwonej Pandy. Ruszyliśmy nią w stronę hotelu. Początkowo pogubiliśmy się w największym mieście Kefalonii – Argostoli, ale przed zachodem słońca trafiliśmy we właściwe miejsce.
Hotel Fedra w miejscowości Agios Dimitrios jest prawie nowym obiektem – to jego drugi sezon. Nowocześnie urządzony, czyściutki hotel: obszerny pokój z łazienką i dużym tarasem, do dyspozycji kącik kuchenny, lodówka, wszystkie naczynia, sztućce – naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Na zewnątrz duży piękny basen z widokiem na zatokę i góry – taki widok jest z każdego pokoju w hotelu.